Portal
 
Ośrodek
Sportu
Biblioteka Publiczna
T. Przyjaciół Radzymina
PZW 19 Radzymin
PZŁ - Koło
Przepiórka
OSP Gm.
Radzymin
UMiG
Radzymin
Powiat Wołomiński
 
 
 
napisz do RPInfo.pl

 ROK ZAŁOŻENIA 1988     IMZ login...
 odwiedzono 184702 razy  
KULIGÓW ŻAL (05.02.2010)
Jan Wnuk
Jesteśmy na półmetku kalendarzowej zimy, której w ostatnich latach rzadko towarzyszył siarczysty mróz i wielkie śniegi. Odchodzą, więc w zapomnienie urocze miejskie ślizgawki i wesołe rozdzwonione kuligi.
Znikają też z zimowego krajobrazu parskające na mrozie i śniegu konie i przeróżnych kształtów sanie. Powoli konna sanna przechodzi do historii. Srogie i śnieżne zimy zapewne wrócą, czego dowodem, wbrew teorii ocieplania, jest tegoroczna zima. Można będzie i nowe sanie zbudować, ale po koniach pozostanie tylko żal. Kuligi prowadzone przez konie mechaniczne kłócą się ze świeżym zimowym powietrzem i bielą polskich krajobrazów. A jak to drzewiej bywało?
Huczna jazda saniami stanowiła w Polsce przez całe stulecia ulubioną rozrywkę, szczególnie w czasie zapustnym. Dochowały się do nas stare, literackie obrazy kuligów, często współcześnie odtwarzane w polskich filmach. Tą śnieżną zabawą zachwycali się Jędrzej Kitowicz, Józef Wybicki, Wincenty Pol, Henryk Sienkiewicz, Stefan Żeromski i Władysław Reymont.
O kuligu, oprócz ludzi, stanowiły sanie i konie. Te pierwsze były różnych rodzajów i kształtów. Były, więc ciężkie sanie ruskie, często obijane czerwoną skórą zdobioną ornamentem, wyścielane liśćmi lub niedźwiedzimi skórami. Były też sanie lekkie z przodami wygiętymi w kształt głowy zwierzęcia lub ptaka. Polscy wielmoże do wyściełania sani używali też kosztownych kobierców oraz sobolich i lamparcich futer. W okresie rokoka zaczęto sanie lakierować i pokrywać malowidłami o chińskich motywach. Były więc smoki, ptaki i pagody. Fama o czyichś pięknych saniach rozchodziła się po Polsce jak sława o pięknych rumakach. Takimi były sanie Izabeli Czartoryskiej opisane przez Adama Naruszewicza:
„Twój Powóz wszystkie gasi: cały złotem błyska,
Siedzi Kupid na dyszlu i grot z łuku ciska,
Wkoło płochych Amorków płochy tłum wię wije,
Siejąc róże szkarłatne i mleczne lilije.
Dzielny rumak pod ciężar chyli kark z ochotą
Toczy z ust białe piany, żuje czyste złoto …”
Zaprzęgi konne były też różnorodne. Świadczyły one o zamożności ich właścicieli. Najbardziej ceniony był zaprzęg mający część koni dobranych pod względem maści. Nazywał się on cug maścisty. Konie były strojne w pióra, kokardy i czuby. Często grzywy plecione były w warkocze, w które wpinano ozdoby i kwiaty z sukna i jedwabiu, zdarzało się też, że koniom malowano grzywy na kolor czerwony lub zielony. Konie miały także kosztowne uprzęże, wysadzane drogimi kamieniami, mosiężnymi guzami i przywieszanymi do nich dzwonkami. Bogatym kuligom towarzyszyła często muzyka: cymbaliści, fajfy, trębacze oraz kapele janczarska i ruska. Takim kuligom towarzyszyła też eskorta jadąca wierzchem z przodu, z tyłu i po bokach.
Huczne i bogate kuligi były rozrywką tylko bogatej szlachty. Ale odbywały się i inne skromniejsze, często sąsiedzkie i rodzinne. Kronikarz obyczajów epoki saskiej Jędrzej Kitowicz, tak je opisywał: „dwóch albo trzech sąsiadów zmówili się ze sobą, zabrali ze sobą żony, córki, synów, czeladź służącą i co tylko mieli w domu dorosłego, nie zastanawując w nim tylko małe dzieci … Sami zaś wpakowawszy się na sanki … jechali do sąsiada pobliższego, ani proszeni od niego, ani przestrzegłszy go, żeby się im nie skrył albo nie ujechał z domu. Tam go zaskoczywszy rozkazywali sobie dawać jeść, pić … gdy już wyżarli i wypili wszystko co było, brali owego nieboraka z sobą z całą familią i ciągnęli do innego sąsiada …”
Kuligi nie zawsze miały dobrą opinię. Były okazją do zbytniej swawoli i wypitki. Kończyły się często na kolejnych popasach bijatykami, które przechodziły niemalże w zwyczaj. Podczas kuligów jak pisze Oskar Kolberg, pożywieniem były zazwyczaj: kiełbasy, kiszki, zrazy, bigos, polędwica, drób, pączki, faworki, wino i miód. Do uświetnienia kuligów przyczyniali się też okoliczni chłopi, którzy do biesiadujących na popasach uczestników kuligów przychodzili jako kolędnicy z gwiazdą, turoniem, żurawiem i muzyką.

Na Ziemi Radzymińskiej kuligi były skromniejsze, bo żyła tu biedna szlachta. Ale w saniach, nie tak zdobnych jak magnackie, można było dojrzeć samego Cypriana Kamila Norwida, poetę tej Ziemi, który przemierzał ośnieżone polne drogi i leśne dukty z synami dziedzica Klembowa, lub samotnie jechał do Dąbrówki na grób swojej matki i do bliskich Dębinek do swej pierwszej miłości Brygidki Dybowskiej.
ARTYKUŁY i FELIETONY